{"title":"Free Your Mind","authors":"Claire Bishop, N. Columbus","doi":"10.14361/9783839452707-009","DOIUrl":null,"url":null,"abstract":"W poprzednim eseju starałem się wykazać, skąd się bierze i dlaczego zachodzi współcześnie proces fikcjonalizacji demokracji. Odniosłem się też do specyficznej sytuacji polskiej państwowości powojennej, państwowości funkcjonującej najpierw w obrębie totalnej fikcji „demokracji socjalistycznej” (rzeczywistość Potiomkina), a następnie przechodzącej fikcyjną transformację ustrojową. Fikcyjną z tych względów, że po poprzednim systemie 1) zachowującą antydemokratyczne i dezintegrujące naszą wspólnotę narodową mechanizmy, 2) zamieniającą monopol władzy na jej oligopol (kilka partii władzy – wchodzących ze sobą w zmowy szumnie nazywane koalicjami), 3) multiplikującą instytucje państwowe, 4) modyfikującą (jednopartyjnie sterowany) rynek medialny na podporządkowany oligopolowi i należałoby dodać: 5) „ukonstytuowaną” na fikcyjnym zestawie wartości. Ale nie próbowałem obszernie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego nad Wisłą odbył się taki teatralny spektakl: tchnięcie życia w potiomkinowskie atrapy. Powiedziałem pokrótce, że „ojcowie demokratyzacji” wykazali się strachem przed autentyczną samorządnością milionów Polaków (przed ich zdolnością do samoorganizowania się i samodzielnego wyłonienia własnej reprezentacji rządzących) – w związku z tym „transformersi” zdecydowali, iż najlepiej i najbezpieczniej będzie zainstalować władzę obywatelom odgórnie. I tak zostało – prowizorkę utrwalono jako systemową procedurę III RP. Wspomniałem też o fascynacji eks-opozycjonistów instytucjami (peerelowskich) rządzących, które to instytucje „transformersi” przejmowali w 1989 r. z dobrodziejstwem inwentarza (niejednokrotnie zachowując nawet „stan osobowy” w postaci rozmaitych „zasłużonych państwowców”). To jednak za mało. Nie jest to pełny obraz motywacji „ojców demokratyzacji”.","PeriodicalId":210806,"journal":{"name":"Das Museum der Zukunft","volume":null,"pages":null},"PeriodicalIF":0.0000,"publicationDate":"2020-12-31","publicationTypes":"Journal Article","fieldsOfStudy":null,"isOpenAccess":false,"openAccessPdf":"","citationCount":"0","resultStr":null,"platform":"Semanticscholar","paperid":null,"PeriodicalName":"Das Museum der Zukunft","FirstCategoryId":"1085","ListUrlMain":"https://doi.org/10.14361/9783839452707-009","RegionNum":0,"RegionCategory":null,"ArticlePicture":[],"TitleCN":null,"AbstractTextCN":null,"PMCID":null,"EPubDate":"","PubModel":"","JCR":"","JCRName":"","Score":null,"Total":0}
引用次数: 0
Abstract
W poprzednim eseju starałem się wykazać, skąd się bierze i dlaczego zachodzi współcześnie proces fikcjonalizacji demokracji. Odniosłem się też do specyficznej sytuacji polskiej państwowości powojennej, państwowości funkcjonującej najpierw w obrębie totalnej fikcji „demokracji socjalistycznej” (rzeczywistość Potiomkina), a następnie przechodzącej fikcyjną transformację ustrojową. Fikcyjną z tych względów, że po poprzednim systemie 1) zachowującą antydemokratyczne i dezintegrujące naszą wspólnotę narodową mechanizmy, 2) zamieniającą monopol władzy na jej oligopol (kilka partii władzy – wchodzących ze sobą w zmowy szumnie nazywane koalicjami), 3) multiplikującą instytucje państwowe, 4) modyfikującą (jednopartyjnie sterowany) rynek medialny na podporządkowany oligopolowi i należałoby dodać: 5) „ukonstytuowaną” na fikcyjnym zestawie wartości. Ale nie próbowałem obszernie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego nad Wisłą odbył się taki teatralny spektakl: tchnięcie życia w potiomkinowskie atrapy. Powiedziałem pokrótce, że „ojcowie demokratyzacji” wykazali się strachem przed autentyczną samorządnością milionów Polaków (przed ich zdolnością do samoorganizowania się i samodzielnego wyłonienia własnej reprezentacji rządzących) – w związku z tym „transformersi” zdecydowali, iż najlepiej i najbezpieczniej będzie zainstalować władzę obywatelom odgórnie. I tak zostało – prowizorkę utrwalono jako systemową procedurę III RP. Wspomniałem też o fascynacji eks-opozycjonistów instytucjami (peerelowskich) rządzących, które to instytucje „transformersi” przejmowali w 1989 r. z dobrodziejstwem inwentarza (niejednokrotnie zachowując nawet „stan osobowy” w postaci rozmaitych „zasłużonych państwowców”). To jednak za mało. Nie jest to pełny obraz motywacji „ojców demokratyzacji”.